Gra z Kantorem – projekcje spektakli
Na chęć wejścia w dialog z dorobkiem Tadeusza Kantora powoływało się bardzo wielu wybitnych artystów, zarówno z obszaru sztuk wizualnych i filmu, jak tańca i, przede wszystkim, teatru. Zapraszamy na cykl spotkań „Gra z Kantorem” poświęcony prezentacji dorobku wybitnych zagranicznych reżyserów, którzy przyznają się do inspiracji krakowskim artystą.
Wstęp wolny!
Najbliższy pokaz:
28 października, 18:30
„The Blue Boy”, Brokentalkers, reż. Feidlim Cannon, Gary Keegan
Spektakl powstał w odpowiedzi na opublikowany w Irlandii w 2009 roku raport, dotyczący wykorzystywania seksualnego dzieci w katolickich domach dziecka. „The Blue Boy” łączy w sobie działania fizyczne ze świadectwami byłych podopiecznych instytucji i rzuca teatralne światło na wydarzenia w Irlandii.
Spektakl zdobył pierwszą nagrodę Festiwalu Kontakt w 2014 roku.
Kolejny pokaz:
25 listopada, 18:30
„Doodri, Doodri”, Changpa, reż. Seung Hoon Chai
Jeden z największych sukcesów południowokoreańskiej grupy teatralnej Changpa. Reżyser wykorzystuje partyturę do spektaklu „Wielopole, Wielopole” Tadeusza Kantora oraz własne wątki biograficzne, tworząc egzotyczną wersję jednego z najważniejszych spektakli Teatru Śmierci.
Odbyły się:
23 września, godz. 18:30
„Ricercar”, reż. François Tanguy
Le Théâtre du Radeau, któremu od 1982 roku przewodzi François Tanguy, to grupa której poszukiwania artystyczne skupiają się na przesuwaniu granic muzyki, malarstwa i teatru. Dramaturgia spektakli takich, jak „Choral” (Chorał), „Cantates” (Kantaty), „Coda” czy „Ricercar” czerpie z logiki muzyki, dzieli z nią wzniosłość i emocjonalną siłę. Pośród zwykłych, banalnych przedmiotów, przemieszanych z rekwizytami z podrzędnego teatru, przedmiotami z antykwariatu czy strychu w starej kamienicy, poruszają się aktorzy performerzy, szepczący, mówiący, wykrzykujący, śpiewający słowa – echa niegdyś przeżytych wydarzeń, obejrzanych filmów, przeczytanych książek, zagranych ról. Napięcie między jednostką a zespołem-chórem, nudą a emocjonalnym wstrząsem, pięknem a brzydotą, niezwykłością a banałem konstytuuje świat teatru Tanguya.
Oglądanie spektaklu „Ricercar” przywodzi na myśl przeglądanie albumu utrzymanych w barwach sepii fotografii. Główną literacką inspirację spektaklu stanowi napisany wierszem wykład filozofii epikurejskiej „O naturze wszechrzeczy” autorstwa Lukrecjusza (choć pojawiają się w nim cytaty z tak różnych twórców, jak Villon, Dante, Pirandello, Kafka, Pound i Mandelsztam), a pomysł na strukturę zaczerpnięty jest z barokowej formy muzycznej zwanej ricercarem, która służy eksplorowaniu wielości możliwych permutacji jednego motywu. Reżyser François Tanguy tłumaczy sens tytułu następująco: „Ricercare: szukać, badać, podróżować… Ciągłe włączanie postaci, ciał, słów, w konstrukcji z przestrzeni i czasu – wciąż na nowo podejmowane rozważania, przywoływanie i odwoływane umarłych, podobieństwa i znaczenia, oddechy i zapach ziół”. I dedykuje swój spektakl każdemu zdolnemu do zachwytu i śnienia widzowi.
26 sierpnia, godz. 20:00 [Pokaz odbędzie się na placu Cricoteki]
„Astronom. Noc w operze”, reż. Richard Foreman, muz. John Zorn
Richard Foreman, twórca Ontologiczno-Histerycznego Teatru, deklaruje, że robi teatr „na śmietniku cywilizacji”. Podobnie jak jego mistrz Tadeusz Kantor, Foreman ośmiela współtworzących jego zespół artystów (niekoniecznie zawodowych aktorów), by – zamiast skupiać się na naśladowaniu życia czy wcielaniu w konkretne postaci – eksperymentowali ze sceniczną formą. Jego przedstawienia, które charakteryzuje absurdalne poczucie humoru i totalny nadmiar wszystkiego: elementów scenograficznych, rekwizytów, kostiumów, peruk, masek, dźwięków, gestów, podszywają się pod „prawdziwy” teatr, kabaret, stare kino, musical. Także pod operę – jak w przypadku spektaklu „Astronom. Noc w operze” z muzyką Johna Zorna i wokalizami Mike’a Pattona.
Na stronie Ontologiczno-Histerycznego Teatru znaleźć można manifest grupy: „Znakiem firmowym Richarda Foremana jest «teatr totalny», w którym elementy sztuk performatywnych, dźwiękowych i wizualnych, filozofii, psychoanalizy i literatury zostają połączone ze sobą w celu uzyskania niepowtarzalnego rezultatu. Styl Foremana w założeniu nie ma być „intelektualny”; gęsta materia jego kompozytorskiego teatru jest raczej próbą instynktownego odreagowania i przetworzenia wszystkiego, co wyniósł z eksploracji myśli i sztuki XX wieku. Foreman angażuje się w to, co poeta John Keats określił mianem «zdolności negatywnej», czyli sytuację, w której «człowiek jest zdolny do życia w niepewności, tajemnicach, wątpliwościach, bez drażliwego sięgania po fakty i powody». Dąży on tworzenia sztuki, która zakłóca i zniekształca przejęte idee i otwiera drzwi dla alternatywnych modeli percepcji, organizacji i rozumienia”.
29 lipca, godz. 20:00
„Walzer”, reż. Pina Bausch
„Walzer”, tytuł spektaklu Tanztheater Wuppertal w choreografii Piny Bausch, znaczy „walc” – ale taniec ten nie pojawia się w przedstawieniu. Wszechobecna jest w nim za to idea walca, która wkracza na scenę poprzez muzykę (od walców wiedeńskich po piosenki Edith Piaf), wykorzystanie przestrzeni, sytuacje rodzące się między tancerzami. Wraz z nią pojawiają się odwieczne tematy miłości i śmierci, ale też wojny, wygnania, utraty. Bazą spektaklu są słowne i gestyczne improwizacje tancerzy odpowiadających na pytania stawiane im przez choreografkę – wprowadzany przez nich nastrój dziecięcej zabawy równoważy powagę tematów, nie pozwala, by przedstawienie zdominowała nostalgia i pesymizm.
Pina Bausch i Tadeusz Kantor nigdy się nie spotkali osobiście, choć takie spotkanie było planowane. Współpracownicy obojga artystów, krytycy, badacze wielokrotnie podkreślali zaskakująco liczne współbieżności teatralne i tematyczne w dziełach obojga artystów: wykorzystanie strategii montażu oraz eksperymentowanie z rytmem i powtórzeniami, rytuały żałoby i kabaretowy humor, odkrywanie konwencjonalności codziennych zachowań i piękna najzwyklejszych przedmiotów, ożywanie fotografii rodzinnych i niedzisiejszych strojów.
Jeden z najciekawszych komentarzy do twórczości Bausch umieścił w swoim dzienniku zachwycony niemiecką artystką Krystian Lupa: „Pina […] usankcjonowała i nadała godność i piękno temu wszystkiemu… na czym przyłapuje się człowieka, temu, co wymyka się nam nagle, pod presją chwili, pod ciśnieniem nieświadomości… […] Jeszcze kilka lat temu gesty te uchodziłyby za niedopuszczalne… głupie i trywialne… brzydkie… ośmieszające”. To wyczulenie na przedmioty, ludzi i gesty zdegradowane, niepotrzebne, wyrzucone poza nawias rzeczywistości i znajdujące azyl w świecie sztuki, jest czymś kluczowym i dla Bausch, i dla Kantora, i dla Lupy. „Walzer” pokazuje to wyjątkowo dobitnie.
24 czerwca, godz. 18:30
„CIVIL warS”, reż. Robert Wilson
„Cenię Kantora. Wiele nas dzieli, ale myślę, że na swój sposób obaj szukaliśmy tego samego. Kantor miał nad aktorem absolutna kontrolę. Ja pragnę uczynić z ciała aktora idealny instrument zdolny ogarnąć całą przestrzeń wokół siebie. To pozwoli mu wyczuć impuls do ruchu w tym jedynym, odpowiednim momencie. W każdej chwili liczy się tylko ta chwila. Trzeba ją wyzyskać w całości. Gdy minie, można o niej zapomnieć i cieszyć się zmianą” – tłumaczył Robert Wilson, amerykański reżyser i malarz, wielokrotnie odwołujący się w swojej twórczości do dorobku krakowskiego artysty (choćby poprzez wykorzystującą deskę z „Powrotu Odysa” instalację „Memory/Loss” w Krzysztoforach czy rekonstrukcję „Panoramicznego happeningu morskiego”).
Monumentalny projekt „CIVIL warS” – cykl spektakli przygotowanych z myślą o Olimpiadzie w Los Angeles w 1984 roku – to jedno z najciekawszych przedsięwzięć Roberta Wilsona. Reżyser planował dwunastogodzinne epickie widowisko: przygotowywane na pięciu kontynentach z udziałem niemal pięciuset wykonawców, grane w dziewięciu językach, mieszczące w sobie różne estetyki i konwencje teatralne całego globu, miało opowiadać historię ludzkości. Ponieważ komitet olimpijski wycofał się z finansowania projektu, nie został on zrealizowany w całości, a jedynie we fragmentach, nigdy nie połączonych w jedno przedstawienie.
„CIVIL warS” wpisuje się w nurt radykalnych awangardowych poszukiwań, które amerykański artysta prowadził od połowy lat sześćdziesiątych w nowojorskich piwnicach i magazynach, a zarazem zapowiada już jego późniejszy, niezwykle wyrafinowany estetycznie i doskonały formalnie teatr, dla którego inspiracją są z jednej strony Craig i Malewicz, z drugiej zaś Meyerhold i Kantor.
27 maja, godz. 18:30
„Genesi: From the Museum of Sleep”, reż. Romeo Castellucci
„O ile się nie mylę, ciało Kantora było kontrapunktem dla manekina: jeden zbyt żywy, drugi zbyt martwy. A pomiędzy nimi znajdował się aktor, który był, najwidoczniej, ‘żywym trupem’. O ile się nie mylę, Kantor konstruował logikę odwrócenia, dezorientacji w fikcji. Przed naszymi oczami działo się coś, co było zbieżne z bezpośrednim doświadczeniem oglądania, ale w fałdach tego doświadczenia kryła się wyrwa otwierająca się na otchłań, która sygnalizowała nam, że aby móc widzieć, trzeba wyruszyć dalej. Innymi słowy, pod powierzchnią znajdowało się ‘gdzie indziej’, do którego zmierzało wszystko to, co działo się na scenie. O ile się nie mylę, Kantor pozostaje na scenie, abyśmy go nie widzieli. Jest na scenie, między publicznością a aktorami, by nie być widzianym, by stopniowo znikać. Jeśli się nie mylę, Kantor staje się całkowicie niewidoczny pośrodku sceny. O ile się nie mylę, Kantor staje się RZECZYWISTYM fantazmatem. Ale prawdopodobnie cały czas się myliłem” – w ten sposób swoją fascynację Tadeuszem Kantorem opisuje Romeo Castellucci, uznawany za jednego z najważniejszych twórców teatru współczesnego.
Genesi: From the Museum of Sleep, spektakl prowadzonej przez Romea Castellucciego grupy Societas Raffaello Sanzio z 1999 roku, składa się z trzech części: Bereszit (biblijne “Na początku…”), Auschwitz oraz Kain i Abel. Choć sugeruje to narrację o wojnie o obozach koncentracyjnych, przedstawienie Castellucciego ucieka od dosłowności i jakiejkolwiek fabularności. Dogmatowi o nieprzedstawialności Zagłady przeciwstawia ciąg pięknych i przerażających obrazów, które niczego nie ilustrują, lecz budzą w widzach silne emocje, uruchamiają ciągi skojarzeniowe, zmuszają do konfrontacji z tym, co wyparte. Genesi to zderzenie końca i początku zachodniej cywilizacji, seans, podczas którego dochodzi do spotkania ze zjawami zmarłych, sen o zabitych i nienarodzonych.
Ostrzeżenie: spektakl zawiera sceny nagości i drastyczne obrazy.
Materiał zdigitalizowany w ramach projektu ARCH: Archival Research and Cultural Heritage: The Theatre Archive of Socìetas Raffaello Sanzio
www.arch-srs.com
25 marca, godz. 18:30
„Cytaty ze zrujnowanego miasta”, reż. Reza Abdoh
Zapytany o to, w jaki sposób Tadeusz Kantor wpłynął na jego twórczość, urodzony w Iranie amerykański reżyser Reza Abdoh odpowiedział: „Kantor był bardzo polski, całkowicie i czysto polski. A wschodnioeuropejska wrażliwość jest czymś, czego naprawdę nie rozumiem, nigdy nie rozumiałem, i nie sądzę, że kiedykolwiek zdołam zrozumieć. Jednak w podobnym duchu myślę o kreatywności, mam ogromny szacunek dla Kantora…. I uważam, że jego praca jest bardzo ważna dla rozwoju technik performatywnych”.
Abdoh dzielił z Kantorem (oraz licznymi przedstawicielami pierwszej i drugiej awangardy) nie tylko wspólny alfabet teatralnych środków, form i symboli, ale też zainteresowanie podobnymi tematami: doświadczeniem wojennej traumy, przemijaniem ciał, przedmiotów, emocji i idei, pamięcią i postpamięcią, duchami i upiorami przeszłości. Pytał o sens uprawiania sztuki „w czasach zarazy” – przy czym owe „czasy zarazy” to dla Abdoha Ameryka po Zimnej Wojnie, naznaczona panicznym strachem przed AIDS i wszelką innością – i głęboko w ten sens wierzył.
Przedwcześnie przerwana twórczość amerykańskiego reżysera trwa w postaci archiwum jego teatru: zdjęć, nagrań wideo, przedmiotów, scenariuszy. Projekcji przedstawienia „Cytaty ze zrujnowanego miasta” towarzyszyć będzie spotkanie z Adamem Sochem – współpracownikiem Rezy Abdoha, dokumentalistą, reżyserem filmu „Reza Abdoh: Theatre Visionary”.
25 lutego, godz. 18:30
„Il Ritorno d’Ulisse”, reż. William Kentridge
Najbardziej znany na świecie artysta wizualny z Republiki Południowej Afryki, grafik, rysownik, scenograf i reżyser filmów animowanych, spektakli teatralnych i operowych William Kentridge, wyrósł w bardzo niezwykłym domu – jego rodzice, mający korzenie w europejskiej diasporze żydowskiej, zapisali się w historii Afryki jako heroiczni adwokaci reprezentujący w sądzie ofiary apartheidu. Pamięć o utraconym świecie oraz walka o godność i prawa wykluczonych z tragedią obu wojen i zbrodniami kolonializmu w tle to najważniejsze tematy twórczości Kentridge’a. Medium, które umożliwia mu mierzenie się z nimi, to nowoczesny teatr lalek, o kształcie inspirowanym teatrem epickim Bertolta Brechta, teatrem okrucieństwa Antonina Artauda, teatrem śmierci Tadeusza Kantora oraz twórczością Petera Schumanna i jego Bread and Puppet Theater.
Z Tadeuszem Kantorem łączy Williama Kentridge’a przede wszystkim upodobanie do swoistego recyklingu przedmiotów znalezionych: zwykłych, codziennych, bezpretensjonalnych, a także upodobanie do tworzyw takich, jak drewno czy węgiel. Południowoafrykański twórca przyznaje, że w krakowskim artyście najbardziej fascynuje go sposób traktowania postaci jak rzeczy i rzeczy jak postaci, jego poczucie humoru, a zarazem umiejętność budzenia w widzu głębokiego wzruszenia. Arcykantorowski motyw powrotu Odysa Kentridge podjął w nietypowej formie – inscenizując operę Claudia Monteverdiego „Powrót Ulissesa do ojczyzny” przy użyciu lalek i projekcji. Inspiracje antyczne i barokowe przenikają się w jego spektaklu z motywem teatru anatomicznego, służąc wielopoziomowej medytacji nad biegiem ludzkiego życia, przemijaniem i pamięcią.
28 stycznia, godz. 18:30
„The Blind Poet” Jan Lauwers&Needcompany
W trakcie spektaklu Needcompany The Blind Poet Jan Lauwers – założyciel grupy, reżyser, scenograf i twórca scenariusza przedstawienia – siedzi w pierwszym rzędzie, tuż przy brzegu sceny. Z napiętą uwagą śledzi działania aktorów, tworzących jego artystyczną (i nie tylko) rodzinę, słucha powikłanych historii ich oraz ich przodków, które korzeniami sięgają kilkunastu krain położonych na kilku kontynentach (od Indonezji poprzez Tunezję po Stany Zjednoczone Ameryki), a w wyniku zawirowań dwudziestowiecznej historii przecięły się we Flandrii. Lauwers dodaje wykonawcom odwagi, wstaje w szczególnie przejmujących momentach, pokrzykuje, czasami wchodzi z nimi i publicznością w dialog. Inscenizator, dyrygent, szaman, będący zarazem kreatorem świata przedstawionego na scenie i jego najważniejszym widzem-świadkiem… Skojarzenie z Tadeuszem Kantorem nie jest przypadkowe.
Jan Lauwers podkreśla, że nigdy nie spotkał osobiście Tadeusza Kantora ani nie prześledził uważnie całości jego dorobku, a jednak bardzo go szanuje i czuje, że istnieje pomiędzy nimi „jakieś połączenie”, głównie ze względu na fakt, że obaj wywodzą się ze sztuk wizualnych, a do teatru weszli niejako bocznymi drzwiami, nie spodziewając się, że reżyseria stanie się ich głównym zajęciem. W obu przypadkach zaowocowało to skrajnie oryginalną, rozpoznawalną od pierwszych minut spektakli estetyką, teatrem tyleż autorskim, bo tworzonym przez charyzmatycznego, wszechstronnego lidera, co celebrującym indywidualność każdego z wykonawców – nie uniwersalnych i elastycznych „aktorów do wszystkiego”, ale samodzielnych, wyrazistych, często wręcz ekscentrycznych artystów, którym scena umożliwia spotkanie ponad wszelkimi podziałami i schematami.
_
„Ja nie jestem ani zbawcą teatru, ani reformatorem świata, ani w ogóle. Ja po prostu robię swoją robotę, swoją pracę i swoją twórczość. Metodę, którą wymyślam, to na własny użytek, na własny, a nie na użytek społeczeństwa” – mówił w 1989 roku Tadeusz Kantor. A jednak po jego śmierci próbowano sformułować, skodyfikować i opisać uniwersalną „metodę Kantora”. Noel Witts, autor poświęconej krakowskiemu artyście monografii opublikowanej w serii Routledge Performance Practitioners, proponuje nawet szereg ćwiczeń (na wzór tych stosowanych przez Meyerholda czy Grotowskiego), by osiągnąć efekty podobne do tych, jakie wypracowano w teatrze Cricot 2. Trudno sobie wyobrazić, by podążanie tą drogą mogło doprowadzić do powstania jakiegokolwiek wartościowego dzieła sztuki.
A jednak wpływ Kantora na rozwój sztuk performatywnych na całym świecie jest ogromny i niepodważalny. Umieszczając twórcę Umarłej klasy pośrodku trójcy pionierów teatru postdramatycznego (obok Roberta Wilsona i Klausa-Michaela Grübera), wybitny niemiecki teatrolog Hans-Thies Lehmann nie tylko zwraca uwagę na cechy szczególne jego twórczości, idealnie odpowiadające definicji teatru postdramatycznego, ale także podkreśla ważną rolę artysty w procesie przeprowadzania „aksamitnej rewolucji”, która wkrótce miała otworzyć drzwi europejskich teatrów repertuarowych dla nowego, zrodzonego bardziej z ducha obrazów i muzyki niż słowa teatru.
Na inspiracje i chęć wejścia w dialog z dorobkiem Tadeusza Kantora powoływało się bardzo wielu wybitnych artystów, zarówno z obszaru sztuk wizualnych i filmu, jak tańca i, przede wszystkim, teatru.
Trudno też pominąć fakt, że Tadeusz Kantor to bardzo rzadki we współczesnym teatrze przykład artysty totalnego, Artysty Teatru w sensie określonym przez Edwarda Gordona Craiga. Nie tylko reżyser, ale dramatopisarz, dramaturg, scenograf, kostiumograf, reżyser światła, autor oprawy muzycznej, performer, a zarazem znawca historii teatru i sztuki, kronikarz i archiwista własnej twórczości oraz – co szczególnie inspirujące i znamienne – twórca manifestów. A przy tym artysta, który nie wychował następców w ścisłym tego słowa znaczeniu, nie miał uczniów, nie stworzył „metody”, „szkoły”, nie prowadził warsztatów, nie zostawił po sobie zestawów ćwiczeń, podręczników. Oraz, co bardzo istotne, ktoś spoza mainstreamu teatru repertuarowego, w kontrze wobec tego, co klasyczne, ktoś anty-kanoniczny – to znaczy ktoś, przeciwko komu młodsze pokolenie się nie buntuje, lecz uważa za „swojego”. Wybitny przedstawiciel alternatywy wobec tego wszystkiego, co w teatrze banalne, skostniałe, skomercjalizowane, martwe.
Cykl spotkań „Gra z Kantorem” poświęcony będzie prezentacji dorobku wybitnych zagranicznych reżyserów, którzy przyznają się do inspiracji krakowskim artystą. I którzy podchodzą do jego dorobku tak, jak Kantor podchodził do dramatów Witkacego: nie wystawiał ich słowo po słowie, nie grał Witkacego, tylko grał z Witkacym. Tak, jak gra się w karty albo szachy z mądrym, trudnym przeciwnikiem.
Anna Róża Burzyńska